Na łamach zamieszczono tyle ciekawy co kontrowersyjny artykuł Prof. Karola Szeligi dotyczący scaleń gruntów i odpowiedzialności. Zacznijmy od takiego cytatu pan profesora:
Nowelizacja ustawy o scalaniu i wymianie gruntów z 2022 r. to niewypał, w którym mamy swój udział poprzez naszą karygodną pasywność. Jeśli tego nie naprawimy, będzie się to na nas mściło: na nas geodetach i – co gorsza – na rolnikach. Bo złemu prawu nie oprą się nawet najlepsze osiągnięcia nauki i techniki.
Autor: KAROL SZELIGA
• Smutne jubileusze i konkluzja
W tym roku mamy smutny jubileusz stulecia scalania gruntów. Niestety, jestem bezsilny. Robię, co mogę, ale co z tego, kiedy – wbrew temu, co twierdził mój wielki przyjaciel, św. pamięci prof. Bogdan Ney, że uczeni dzielą się na tych, co piszą, i tych, co czytają – dziś i nie piszą, i nie czytają, tylko coś udają, uprawiając geogadanie.
Co by nie powiedzieć, ten niewypał ustawowy – w którym mamy swój udział poprzez naszą karygodną pasywność – jeśli go nie naprawimy, będzie się na nas mścił, na nas geodetach i – co gorsza – na rolnikach. A nasz chlebodawca, polska wieś, potrzebuje dziś 5 milionów hektarów scaleń; tyle, co zrobiliśmy przed wojną za pomocą parcianej taśmy i liczydeł.
A dalej jest jeszcze gorzej w ocenach:
Użyte w przytoczonych powyżej pytaniach kategorie: płycizna intelektualna czy mielizna intelektualna – oceniam teraz, w świetle przebiegu seminarium, a w szczególności w świetle odbytej dyskusji (czytaj geogadania), jako absolutnie adekwatne. Ale nie tylko w odniesieniu do ustawy, ale też do naszych kolegów po fachu. Ich praktycznie zerowy udział w tak doniosłej dla naszego zawodu sprawie, jaką jest nowelizacja ustawy scaleniowej – to nie tylko mielizna intelektualna, to skandal. Dziś zadaniem geodezji nie jest określanie położenia punktu na powierzchni Ziemi, jak można to wyczytać w różnych encyklopedycznych opracowaniach. Ale nie dlatego, że – jak tłumaczyła mi na egzaminie studentka – że punkt to takie nic, co ma tylko położenie , lecz dlatego, że pomiaru punktu na powierzchni Ziemi można dziś nauczyć małpę. Na marginesie: w moich wynalazkach geodeta już nie musi operować punktem; punktem zajmuje się komputer. On zaś operuje linią, vide moja praca sprzed 34 lat [6].
• Nowelizacja ustawy o scalaniu i wymianie gruntów a stan nauki
Problematyce znowelizowanej w 2022 r. ustawy o scalaniu i wymianie gruntów poświęcone było seminarium Sekcji Geodezji Rolnej i Leśnej SGP 23 stycznia 2023 r. Wcześniej organizatorzy seminarium poprosili jego przyszłych uczestników o przygotowanie ewentualnych pytań dotyczących tematyki seminarium. Przygotowałem ze swojej strony pytania, które przekazałem organizatorom około 8 stycznia, wraz z tekstem mojego artykułu z miesięcznika GEODETA (10/2011) pt. „e-KOMASATOR”, prosząc jednocześnie o przekazanie obu tych dokumentów uczestnikom seminarium. Niestety, jak się okazało 17 stycznia, organizatorzy postanowili zamieść je pod dywan. Wówczas sam je wysłałem uczestnikom seminarium, niemal w przeddzień seminarium.
Oto te pytania:
1. Jaki sens ma to „demokratyczne” kryterium oceny projektu (art. 27 ust. 1 ustawy), na mocy którego ledwie połowa plus 1 uczestników scalenia przesądza o woli pozostałych? Dlaczego kryterium to nie sięga rzędu co najmniej 90%? Jak można tak deprecjonować prawo własności?
2. Dlaczego ustawa nie uprawnia uczestników scalenia do udziału w opracowywaniu projektu, umożliwiającego im przedkładanie życzeń i opinii dotyczących proponowanych im gruntów? Przepis art. 7b ust. 1 to przysłowiowa musztarda po obiedzie. Wcześniejsze ustawy scaleniowe zapewniały im takie prawo, zaś obecnie obowiązująca rażąco zawęża atrybuty ich prawa własności.
3. Jaki sens ma dziś (!) przepis art. 8 ust. 2? Jak można tak szastać czyimś majątkiem, tak deprecjonować prawo własności?
4. Kwestia uwzględnienia miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego (art. 22 ust. 1) została potraktowana zbyt liberalnie. Dlaczego plan ten nie jest kategorycznym imperatywem wszczęcia postępowania scaleniowego?
5. Projektu scalenia gruntów nie „sporządza” się (art. 22 ust. 2), lecz opracowuje. Projekt scalenia gruntów – jak zresztą wielorakie inne projekty – tworzy (!) się. Nie o retorykę tu chodzi, lecz o najgłębiej pojmowany aspekt metodologiczny (filozoficzny). „Sporządzanie” można sformalizować (realizować bezmyślnie), gdyż nie jest uwarunkowane udziałem czynnika twórczego. Natomiast projektowanie bez podejścia twórczego jest niemożliwe. Z przykrością stwierdzam, że dokonana nowelizacja ustawy obarczona jest pominięciem stanu nauki w tej kwestii. Tryb postępowania administracyjnego jest niewątpliwie istotny. Ale nie może on pomijać ani w jakimś sensie ignorować technologii opartej na aktualnym stanie nauki. Rzeczywistość funkcjonuje według zasad ujętych matematycznie. Niedostrzeganie tego faktu sprawia, że obecna wersja ustawy scaleniowej wcale nie dominuje jakościowo nad tą pierwotną sprzed stu lat. Porównując je wzajemnie na tle odpowiadającego im stanu nauki, trudno nie dostrzec, że obecna stanowi wręcz karykaturę tej pierwotnej. Moje usilne próby dotarcia z tą nauką, choćby w ujęciu popularnym, na poziomie wykształcenia średniego („e-KOMASATOR”, GEODETA 10/2011), do szefa właściwej komisji sejmowej zostały zignorowane. Szefowa jego biura poselskiego w Opocznie nie była w stanie pojąć, że ktoś próbuje pomóc jej szefowi (posłowi), a wcale nie potrzebuje pomocy z jego strony. Natomiast zrozumiał to sekretarz komisji sejmowej, ale nie udało mu się nakłonić swego szefa do przejrzenia przesłanego mu ww. artykułu. Jak w takiej sytuacji można stworzyć dobrą ustawę?
6. Co wspólnego może mieć ta matematyka z respektowaniem prawa własności poprzez udział uczestników scalenia w opracowywaniu projektu? By odpowiedzieć na to pytanie, rozważmy przykładowe kanony procesu projektowania. Wielowariantowe rozwiązywanie poszczególnych zagadnień to nieodłączny czynnik projektowania. Na proces projektowania składa się powtarzający się cykl działań: „synteza (pomysł) – analiza – ocena”. Rozważmy przykładowo – w aspekcie pracochłonności – projektowanie szczegółowe dotyczące kompleksu o obszarze rzędu kilkudziesięciu lub stu hektarów, o liczbie projektowanych na zadaną wartość szacunkową działek: kilkadziesiąt, liczbie partycypujących uczestników scalenia: kilkudziesięciu. Dzięki tej matematyce, której projektant scalenia wcale nie potrzebuje znać, bo posługuje się nią przełożoną na odpowiednie oprogramowanie komputerowe, można opracować w ciągu paru godzin praktycznie dowolną liczbę wariantów projektu przy aktywnym udziale uczestników scalenia, uzyskując w odniesieniu do tego kompleksu: współrzędne punktów granicznych zaprojektowanych działek, dane do wytyczenia ich na gruncie, dane rejestru szacunkowego oraz dane rejestru gruntów. Ewidentne korzyści z tytułu redukcji pracochłonności to niewątpliwa korzyść płynąca z tej matematyki, ale niewspółmiernie istotniejszą korzyścią jest jakość projektu, która bez tej matematyki jest nieosiągalna za żadną cenę wkładanej pracy.
Czy brakuje nam czegoś do pełni szczęścia? Tak, brakuje oprogramowania procesu projektowania ogólnego, dla którego zostały jedynie opracowane podstawy matematyczne, ujmujące wartość gruntów w kategoriach wielkości skupionej, opublikowane w konwencji rozprawy habilitacyjnej. Potrzebne jest oprogramowanie, rutynowo opracowane na podstawie tej matematyki przez informatyka programistę.
7. I wreszcie – powodowany osobistą pustą ciekawością – ośmielam się zapytać, czy nie należałoby zwrócić się dotwórców (ekspertów) prawa o wyjaśnienie poniższej kwestii. Traktując łącznie plan miejscowy i scalenie gruntów – mimo (jak dotąd) ich odrębnych trybów postępowania – czy w rezultacie ich realizacji nie następuje de facto zwiększenie wartości gruntów obszaru scalenia z racji utworzonych terenów budowlanych, których wartość jednostkowa (za hektar) zostaje tą drogą zwielokrotniona nawet dwucyfrowo? Czy ten przyrost wartości nie należałoby przypisać uczestnikom scalenia, zwiększając przez to wartość ich gruntów przed scaleniem, kosztem mienia samorządowego lub Skarbu Państwa, a w konsekwencji zwiększając wartości gospodarstw po scaleniu?
8. Jakiej oceny można oczekiwać w odniesieniu do dokonanej nowelizacji ustawy oraz okoliczności jej towarzyszących? Czy nie należałoby rozważyć następujących wariantów: „płycizna intelektualna”, a może wręcz „mielizna intelektualna”, „nieudolność”, „nieudacznictwo” itp.? Osobiście opowiadałbym się za określeniem zaczerpniętym ze słownictwa studenckiego – „ściema”, ale kolidowałoby to z moim statusem zawodowym, a szkoda.
9. Czy nie na nas spoczywa obowiązek unieszkodliwienia polityków w ich działaniach prowadzących do cofnięcia o stulecie technologii scalania gruntów?
10. Jeśli organizatorzy seminarium zakładali inny kontekst pytań, to pozwolę sobie zaproponować Państwu pod rozwagę: czy są istotniejsze problemy w kwestii rozwoju naszego pięknego zawodu i jego misji społecznej?